poniedziałek, 1 lutego 2010

Julie i Julia - film



Pewnego dnia żona namówiła mnie na obejrzenie filmu "Julie i Julia" ("Julie & Julia"). Powiem szczerze, że ochotę na ten film miałem średnią. Jednakże stwierdziłem, że w celu podtrzymania dobrych stosunków małżeńskich (w każdym tego słowa znaczeniu ;-) ) warto będzie się przemęczyć te dwie godziny i ten "babski film" obejrzeć.
Już po kilku minutach wiedziałem, że to mogą być całkiem miłe godziny (odłożyłem nawet książkę, którą dyskretnie trzymałem na kolanach na wypadek gdyby się miało okazać, że nie jestem zdolny do takich poświęceń).

Na początek napiszę dwa słowa o samym filmie: jest to sfilmowana książka jednej z bohaterek Julii Powell. Opowiada ona w zasadzie dzieje dwóch osób. Jedna to właśnie Julie Powell a druga to Julia Child (o której więcej będzie poniżej). Kobiety te dzieli całe pokolenie i w zasadzie ocean (choć obie są Amerykankami). Główna postacią jest pani Powell, która postanawia w ciągu 365 dni przygotować wszystkie potrawy opisane w książce kucharskiej pani Child i opisać swoje, związane z tym przeżycia w blogu, który niespodziewanie zdobywa ogromna popularność. Dodam tylko, że sama książka jest w zasadzie autobiografią.
Jak przeczytałem opis to stwierdziłem, że książka na podorędziu to dobry pomysł, ale jak napisałem wyżej sromotnie się pomyliłem.

Pierwsze co się rzuca w oczy (dosłownie!) to zawsze wspaniała Meryl Streep. Postać przez nią grana jest zabawna i na wskroś naturalna. Dodać trzeba, że Meryl gra prekursorkę wszystkich obecnych Nigel, panią Julie Child, współautorkę książki kucharskiej z potrawami francuskimi dla Amerykanów (tak, tak!). Dodać trzeba, że pani Child w rzeczywistości mierzyła 187 cm co było dość istotnym szczegółem jej życia (kwestia męża, ubrań a nawet wysokość blatów w kuchni). Meryl sama mając 168 cm wzrostu tak zagrała panią Julie, że widz był przekonany, że na prawdę ma do czynienia z osobą o dwumetrowej posturze.
Już pierwsze sceny z panią Streep powodują salwy śmiechu i trzeba dodać, że zdecydowanie jest ona gwiazdą tego filmu.
Julie Powell jest grana przez Amy Adams. Zagrała ją naprawdę dobrze. Była bardzo przekonująca w tej roli. Niestety sama postać Julie Powell ze swoją neurotycznością działała mi raczej na nerwy. Oglądając jej losy przez cały czas miałem wrażenie, że patrzę na osobę, która nadmiernie przejęła się rolą. I mimo, że w sumie wyszło jej to na zdrowie (popularność i forsa za książkę i film) to o mało nie przypłaciła tego rozpadem związku co dobrze pokazuje film. Ode mnie brawa dla Amy za sugestywne zagranie takiej postaci, gdyż jest to o tyle trudne, że łatwo przy tym wpaść w przesadę i stworzyć wtedy postać bardzo sztuczną.

Podsumowując: film serdecznie polecam i to nie tylko w celu wypełniania swoich małżeńskich obowiązków, ani w celu odpracowania tych godzin gdy zmuszało się żonę do oglądania "Gwiezdnych wojen", ale przede wszystkim polecam go wszystkim tym, którzy chcą przyjemnie spędzić dwie godziny po ciężkim dniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz
Nawet jeśli będzie niepochlebny to i tak znak, że ktoś to przeczytał ;-)